07 października 2019, 09:52
Gadanie mi jakoś nigdy nie wychodziło. Nie rozmawianie tylko gadanie. Spotkać się na kawę, obiad z osobą, z którą nie rozmawiałam co najmniej miesiąc--ok. Mam o czym mówić. Coś tam się wydarzyło, u mnie u niej. To rozmawianie. Mam mnóstwo osób, z którymi uwielbiam spotykać się i rozmawiać. Jednak mam problem z tzw small talk. Nie pytam jak minął weekend, kiedy wracam w poniedziałek do pracy, ani gdzie kupiłaś tą fajną sukienkę, ani czy dzieci już zdrowe. Jak ktoś chce to i powie i wtedy pogadam, ale unikam jak ognia.
Moja siostra przegaduje wszystko ze swoim mężem. Uwielbiają rozmawiać. O wszystkim, codziennie. NIesamowite. Ja patrzę na mojego męża po trzech godzinach jazdy samochodem
"HMMM" myślę" no może sie odezwę, może o tym pogadam .....eeeee nie chce mi się" i tyle. Mąż nauczył się z tym żyć. Plusem jest, że jak się nie gada to się nie kłóci. Kiedyś podzczas narzekań na mężów w pracy dziewczyny zapytały "Iza a Ty się z mężem nie kłócisz?" No jak mam się kłócić jak ja się prawie nie odzywam do niego.
A już telefonicznie to masakra. NIe lubię , nie umiem. Babcia ma pretensje, że nie dzwonię. Także czasem się zmuszę, tak się zmuuuuuuszę i zadzwonię. Po czym i tak mówi, że nie dzwonię. Ech...